W ubiegłym tygodniu swoją premierę miał poradnikowy cykl poświęcony dwujęzyczności dzieci, w którym odpowiadamy na zapytania rodziców szukających porad lub inspiracji w tym temacie.
Projekt „Podwójna moc doświadczeń dla dwujęzyczności” prowadzę wspólnie z doktor Anetą Nott-Bower z Bilingual House, ekspertem w dziedzinie dwujęzyczności. Nasze przedsięwzięcie w założeniu skierowane było do Polonii w Australii i Nowej Zelandii, ale napisali do nas rodzice z całego świata. Liczba zapytań i wiadomości, która do nas spłynęła, była zaskakująco duża, co jedynie potwierdza, jak ważny temat poruszyłyśmy i że warto o tym pisać oraz rozmawiać.

Dlatego tym razem poprosiłam o rozmowę Karolinę Freeman, która osiem lat temu założyła bloga Matka Polka w Australii. Karolina zainicjowała również prężnie działająca grupę Matka Polka w Brisbane, była prezesem w Polskiej Sobotniej Szkole w Brisbane, jest kobietą angażującą się we wszystko co ważne, inspirujące; w życie polonijne w Brisbane, ale nie tylko. Jest nauczycielką jogi i medytacji, mamą trzech chłopaków, żoną Australijczyka.

 

O sobie….

Urodziłam się w Elblągu, a skończyłam studia inżynierskie w Olsztynie. W międzyczasie pojechałam na dziekankę do Londynu, gdzie poznałam mojego australijskiego męża, Dave’a. Po ukończeniu studiów przeprowadziłam się do Londynu, gdzie mieszkałam kolejne 4 lata. W 2009 przeprowadziliśmy się z Davem do jego rodzimego miasta, Brisbane. A w 2011 urodził nam się nasz pierwszy syn, Alexander.

Kiedy się poznałyśmy 8 lat temu, zaczynałaś swój blog Matka Polka Australia, a Twój syn miał niecały rok. Trochę się zmieniło przez ten czas…..

Tak, od tamtej pory rodzina mi się powiększyła o kolejnych dwóch synów, Olivera i Harviego.

Czy kiedykolwiek zastanawiałaś się, w jakim języku będziesz mówić do swoich dzieci, czy było to oczywiste? 

Było to dla mnie raczej oczywiste, że moje dzieci będą mówiły po polsku. Główną przyczyną tego było to, że moja mama, tata, ciocie, wujkowie, z którymi jestem blisko, nie mówią po angielsku. Chciałam, żeby mój syn czuł się dobrze wśród rodziny z Polski, wiedział, że jest ich częścią.

Co według Ciebie jest najskuteczniejsze we wspieraniu dwujęzyczności? Jakie metody Ty stosujesz? 

Wydaje mi się, że ważne jest tworzenie tu, daleko od kraju, małej Polski. Otaczanie się ludźmi, którzy mówią po polsku. Aby dziecko wiedziało, że polski to nie tylko język mamy i babci, ale i przyjaciół.
Początkowo nie wiedziałam za bardzo, jak się za tą całą dwujęzyczność zabrać. Zaczęłam szukać i znalazłam książkę „Przeżyć dwujęzyczność” napisaną przez Polkę wychowująca dzieci w Niemczech. To był dla mnie spory „eye opener”. Chyba po raz pierwszy spotkałam się tam z zagadnieniem kompleksu mniejszościowego i wstydem mówienia w języku ojczystym. Teraz, po latach widzę to dosyć często u innych. Osobiście zawsze byłam osobą dumną z polskiego pochodzenia, więc na placach zabaw czy w sklepach mówiłam i mówię do dzieci głośno i wyraźnie po polsku (tu wkład mojej mamy nauczycielki). Nie czuję potrzeby mówienia do moich dzieci po angielsku, gdy w otoczeniu są osoby innego pochodzenia. Zawsze się do nich serdecznie uśmiecham, ale zwracam do dzieci po polsku. Jeżeli ktoś naprawdę jest ciekawy, o czym rozmawiamy, zapyta, a ja lub chłopcy wytłumaczymy. Czyli bez względu na miejsce i okoliczności zwracam się do moich dzieci po polsku, a one do mnie.
Z różnych blogów dwujęzycznych (Bilingual Monkey i Bilingual House) dowiedziałam się, że jeżeli dzieci chodzą do przedszkola, gdzie mówią w języku tutejszym, należy starać się wyrównać ten czas czasem z językiem mniejszościowym, w naszym przypadku, polskim. Tak więc od zawsze bombarduję chłopców polskim radiem (w drodze do szkoły), słuchowiskami na dobranoc, książkami, bajkami. Teraz, jak mój syn jest coraz starszy, wyszukuję mu w Internecie ciekawych programów w języku polskim (o przyrodzie, nauce, łowieniu ryb), o tym, co go akurat interesuje. Jak któremuś coś się podoba, prawie zawsze znajdę polskie tłumaczenie, czy polski odpowiednik. Włącznie z mówiącymi zabawkami!

Wiem, że Twoje dzieci chodzą do Polskiej Szkoły. Jakie to ma znaczenie?

Moi synowie chodzą tam głównie po to, by nauczyć się więcej o polskiej kulturze, tradycjach, świętach. To co zauważyłam, to że dzieci ładnie mówią po polsku do nauczycieli, ale między sobą od razu przechodzą na język angielski. Widać, że tak jest im łatwiej i mogą komunikować się swobodniej.

Moja znajoma spotkała się z krytyką, że męczy własne dzieci, wożąc je co tydzień do polskiej szkoły. Spotkałaś się z podobnymi sytuacjami? 

Tak! Może nie dokładnie o Polskiej Szkole, ale ogólnie o uczeniu dzieci polskiego. Wyszło to od mojej australijskiej teściowej, która nie rozumiała chłopców, gdy byli bardzo mali. Nie przestraszyło mnie to jednak i kontynuowałem swoją ‚misję’. Teraz chłopcy mówią pięknie w obu językach, a teściowie pękają z dumy, jakich mają mądrych wnuków.

Mój syn dopiero zaczął szkołę, wiec ciężko mi jeszcze wypowiedzieć się, ale słyszałam, że z czasem dzieci tracą entuzjazm i im są starsze coraz rzadziej mówią po polsku… 

Patrząc na mojego najstarszego syna, który w styczniu zaczął drugą klasę, widzę sporą zmianę w zasobie słownictwa. Ze mną zawsze i wszędzie rozmawia po polsku, ale z młodszym bratem bardzo szybko przechodzi na angielski. Proszę ich, aby jak najwięcej mówili do siebie po polsku, by ich najmłodszy brat (2,5 latka teraz) miał też szansę nauczyć się mówić w języku polskim.
Nie zauważyłam u moich chłopców niechęci do języka polskiego, bardziej to, że jest im łatwiej i swobodniej bawić się w języku angielskim.

Jak to jest z kolejnym dzieckiem w rodzinie. Często słyszę, że z pierwszym dzieckiem to ‘mi się jeszcze chciało mówić po polsku, a już później łatwiej było po angielsku…

To prawda. Dużo energii i samodyscypliny wymaga wychowywanie w języku mniejszościowym. Alexander zaczął mówić dość późno, bo po trzecich urodzinach, które akurat spędzaliśmy w Polsce. Ale jak już zaczął, to na całego. Więc jak urodził się Oliver, Aluś mówił do niego tylko po polsku. Dzięki temu Olek zaczął szybko mówić pięknie po polsku. Dopiero teraz, może od 6 miesięcy chłopcy zaczęli więcej mówić do siebie po angielsku.

Jak często jeździcie do Polski i jaki to ma wpływ na cały proces dwujęzyczności? 

Staramy się latać do Polski co dwa, trzy lata na 6-7 tygodni. A jak nas tam nie ma, ktoś z Polski przylatuje do nas. Tak więc chłopcy co roku mają świeżą dawkę języka polskiego od osób innych niż ja i miejscowi przyjaciele. Ostatnio, podczas pobytu w Polsce udało mi się zapisać starszych chłopców do polskiego przedszkola, gdzie chodzili 5 dni w tygodniu przez prawie 4 tygodnie. Było to najlepszą rzeczą, jaką mogłam zrobić sobie i chłopcom. Słownictwo i akcent polepszyły się do poziomu dzieci urodzonych i mieszkających w Polsce. Dzięki temu nauczyli się bawić ze sobą i innymi dziećmi po polsku, bo jak dotąd umieli głównie po angielsku.

 

Twój mąż świetnie mówi po polsku. Czy to był jego wybór, czy raczej twój warunek?

Poznałam męża w Londynie, skąd latałam do Polski dość często, a Dave ze mną. Jestem osobą rodzinną, więc każda wizyta w Polsce równała się objechaniu całej Polski północnej i odwiedzeniu wszystkich babć, cioć i kuzynostwa. Dave początkowo był tym przytłoczony. Nowy kraj, język, ludzie, kultura. Dopiero po około roku naszej znajomości zaczął łapać polskie słówka. A gdy zobaczył entuzjazm i doping mojej rodziny co do jego nauki polskiego, zaczął łapać więcej fraz i pełnych zdań. Po pewnym czasie zaczęłam mówić do niego w większości po polsku i nawet pisać smsy po polsku. Dzięki czemu nauczył się czytać po polsku. Z odpisywaniem jest gorzej, ale ja już od niego tego nie wymagam. Bardzo się cieszę, że Dave mówi do dzieci po polsku. Myślę, że to bardzo pomogło w nauce języka polskiego chłopców.

Uważasz, że partner zaangażowany w dwujęzyczność dzieci, to klucz do sukcesu? 

Nie wiem czy klucz, ale na pewno wielka pomoc. Ja mam synów, dla których tata jest mistrzem świata, więc jeżeli on zrobił taki wysiłek i nauczył się języka mamy, to dla chłopców w pewnym sensie jest to dodatkowa motywacja. To tylko moje spostrzeżenie.

Mój partner tworzy różne formy i już na stałe posługuje się zdaniem: chodź, chodź i continue chodzing (taka forma pospieszania syna ;). Macie swoje śmieszne polsko-angielskie zwroty?

Tak, myślę że sporo, choć ja już tym tak przesiąkłam, że tego nie słyszę… Zazwyczaj, polscy goście mi to uświadamiają. Dzisiaj usłyszałam od mojego pięciolatka “Mamuś, Aluś pływa, a ja countuję” (liczę). Często słyszę ‘zdejmił’ (zdjął), boiłem się’ (bałem się).

Przez swój blog i grupę na Facebooku masz kontakt z wieloma matkami Polkami, jaki jest trend? Czy jest szansa, że pokolenie naszych dzieci będzie rozmawiało ze sobą po polsku? 

Hmm, nie chcę zabrzmieć pesymistycznie, ale nie sądzę. Chyba szybciej dziadkowie się nauczą angielskiego.

Jestem nauczycielką polskiego i zawsze interesuje mnie powód, dla którego moi studenci chcą się uczyć polskiego w Australii. Najbardziej wzruszały mnie historie, w których młodzi Australijczycy pragnęli uczyć się polskiego, żeby poznać własną tożsamość, znaleźć korzenie. To ich dziadkowie byli Polakami i przyjechali do Australii w czasach wojny lub krótko po. Z wielu powodów nie przekazywali języka polskiego następnym pokoleniom. Teraz ich wnukowie poprzez naukę języka pragną odnaleźć siebie i swoją rodzinę. Myślisz, że mamy świadomość takiego patriotyzmu poprzez polską mowę? 

Nie widzę tego w wielu osobach z mojego pokolenia, ale może, jak zapiszę moich chłopców do Polskiego Harcerstwa w Brisbane, to ulegnie to zmianie? Widzę ten patriotyzm w rodzinach starszych ode mnie o jedno pokolenie, ale niestety nie w pokoleniu moim.

 

Nowy rok, to nowe pomysły, cele, pragnienia? Masz swoją listę na ten rok?

Tak! To akurat rok naszej wizyty w Polsce, którą powoli planuję. Bardzo chcę zapisać młodszych chłopców kolejny raz do polskiego przedszkola na parę tygodni, a najstarszego może na półkolonię. Mam nadzieję zabrać rodzinę do Biskupina i zobaczyć oblężenie Malborka.

Co do planów w Australii, to mam sporo planów związanych z kobietami. Kocham kobiety i uwielbiam z nimi przebywać. Dlatego też powstała Matka Polka w Brisbane, by spotykać się w kręgu kobiet i dzielić się swoimi problemami oraz sobie nawzajem pomagać.

Jestem nauczycielem jogi i medytacji, dlatego pragnę przez swoje zajęcia wspierać kobiety, między innymi Polki, w nowym życiu z dala od ojczyzny i rodziny. Wspierać je na poziomie fizycznym i mentalnym.

The form you have selected does not exist.

Home/Bilingual kids/Matka Polka w Australii

Leave A Comment